2003.01.16 - BSY (Best story of the year) - najlepsza historia roku

Pozwólcie, że się przedstawię: Philippe BESCOND, 45 lat, mieszkam ze swoimi psami (Siberian Husky i czechosłowackimi wilczakami) 150 km na północ od Paryża (we Francji) i pracuję jako technik w laboratorium jednej z firm farmaceutycznych koło Paryza. Marzyłem o nowych wilczakach już od dawna, jednym psie i jednej lub dwóch sukach. Właśnie nawiązałem kontakt z kilkoma hodowcami, których znalazłem na stronie www.wolfdog.org, kiedy moją uwagę zwrócił pierwszy miot urodzony w Polsce po przydomkiem 'z Peronówki'. Porozumiałem się z Przemekiem i Margo Peron odnośnie ostatniego pieska z miotu. Ponieważ do 20. stycznia miałem wolne, zdecydowałem że ich wymagania są takie jak każdego odpowiedzialnego hodowcy, a nie tylko producenta, zadzwoniłem do nich do Polski, żeby zorganizowac swój wyjazd do nich koło 16 lutego. A tym momencie temperatura w Polsce była -20°C...
Muszę powiedzieć, że jestem trochę szalony jeśli chodzi o przygotowania do takich wyjazdów... Zawsze decyduję się na cel podróży 2 czy 3 dnia przed udaniem się w wyznaczonym kierunku.

Pierwszy problem: Polska nie jest obecnie członkiem Unii Europejskiej, potrzebowałem paszport, mojemu upłynął termin ważności już długi czas temu a francuska administracja potrzebuje przynajmniej 2 tygodnie na wystawienie nowego. Przemek i Margo byli tak mili, że mieszkając kilka kilometrów od niemieckiej granicy, zaoferowali spotkanie w Niemczech... Przemek zarezerwował pokój na jedną noc w hotelu Waldow, kilka kilometrów od Guben, miasta granicznego. Nasze rendez-vous zostało zaplanowane na czwartek 16 stycznia, w Guben, o 19:00.

Drugi problem: w środę 15.01 uświadomiłem sobie, że mój telefon nie ma roamingu, a operator wymaga 48 godzin by go uruchomić. Zamówiłem go, i ...poczekamy, zobaczymy, jak zwykle!!!

Czwartek rano o 04:00 Leżę w lozku.... prawie nie śpię, zbyt podekscytowany. Plan podróży podany na internecie mówi o około 1180km... Wychodzę z domu o 06:00 po nakarmieniu i napojeniu psów... Wjeżdzam na autostradę po 20km i chcę z niej zjechać 1100km dalej... Przekraczam belgijską granicę, SMS informuje mnie, że jestem podłączony do belgijskiej sieci. Przekraczam niemiecką granicę i kolejny informuje mnie o podłączeniu do sieci w Niemczech. Wszystko jest OK!

Straciłem trochę czasu koło Dortmund z powodu nieprawidłowych danych ze strony w internecie. Wysyłam SMS do Przemka, żeby potwierdzić swoją pozycję... Koniec tej podróży jest ciężki, jestem trochę zmęczony, mimo częstych przerw... O 18:45 zatrzymuję się na parkingu, jestem 50 km od Frankfurtu na Odrą, na końcu autostrady... Ponownie kontaktuję się z Przemkiem, mówi mi żeby przedzwonić, gdy dojadę do Frankfurtu, wtedy będzie w Guben o tej samej porze. Znowu jestem w drodze... I TU ZACZYNA SIĘ PRAWDZIWA HISTORIA!!!!!!!!!!!!!

19:00. Samochód jadący przede mną zwalnia i niespodziewanie na tylnej szybie pokazuje się słowo POLIZEI... Delikatnie zmuszają mnie do zatrzymania samochodu na następnym parkingu. Drugi samochód policyjny blokuje mnie z boku. Mężczyzna ubrany na cywilno przedstawia się jako członka straży granicznej i prosi o prawo jazdy, ubezpieczenie, papiery samochodu, dowód osobisty. Gdy proszę o wytłumaczenia, mówi, że typ samochodu jakim jadę (pick-up) jest przedmiotem szmuglu pomiędzy wschodnią i zachodnią Europa... Normalna kontrola...

20:00. Ciągle jestem w samochodzie, na parkinguu... Mężczyzni (4) dyskutują nad moimi papierami... Pytam, czy jest jakiś problem, ich odpowiedź jest 'No comment' ['Bez komentarza']! Dzwonię do Przemka, żeby go poiformować, że się na pewno spóźnię.

21:00. Kolejny samochód policyjny wjeżdża na parking. Dyskutują o moim prawie jazdy. Wreszcie proszą mnie o zamknięcie samochodu i biorą mnie na posterunek policji, 3 kilometry dalej. Naprawdę nic nie rozumię, nie chcą odpowiadać na moje pytania. Zostawiają mnie w poczekalni, mowiąc po prostu: 'Czekaj'.

21:30. Podchodzi do mnie policjant i słabym angielskim mówi 'Wiesz dlaczego tu jesteś...'. Odpowiadam 'Nie', wtedy pyta 'Nie? Używasz podrobionego prawa jezdy, czekamy na tłumacza, napiszemy protokół z oskarzeniem, wtedy będziesz wolny, ale bez samochodu|. Gdy powiedziałem, że to głupota i poprosiłem o zatelefonowanie do francuskiej ambasady, ich odpowiedzią było 'Nie ma żadnej dyskusji, czekaj na tłumacza'.

22:00. Przyjechał tłumacz, oficer zabrał nas do swojego biura. Niemiecka policja zarzuca mi jazdę samochodem z fałszywym prawem jazdy! Traktują mnie jak przestępce, pobierają odciski palców, robią zdjęcia, pytają o piercing, tatuaże, i tak dalej, jak przestępce, który kogoś zabił...!!! Zdecydowali się wysłać prawo jazdy do eksperta, wynik zostanie przesłany do sędziego jutro (?), w piątek 17, o godzinie 14: 00. Teraz jest wolny...

01:00. Jestem w Fürstenwalde, z tłumaczem, wszystkie hotele są zamknięte, jestem głodny (i zły...), i zmęczony. Tłumacz pomaga mi przetransportować samochód z jednego parkingu na drugi położony przed komisariatem policji.

02:00. Jestem sam, próbuje zasnąć w samochodzie... Hmmm, zasnąć...

06:30. Jestem podekscytowany i naprawdę zły. Przemyśleniom problemu poświęciłem całą noc. Muszę wrócić do Francji, ale Z MOIM SAMOCHODEM! Zadzwoniłem do przyjaciela we Francji, który pracuje dla organizacji europejskiej. Według niego powinienem skontaktować się z francuską ambasadą w Berlinie. Dostaję numer telefonu ambasady od żony mojego brata z Francji, nie odbierają, dostaję nastepny numer telefonu od Przemka (jestem zakłopotany, że budzę go tak późno w nocy i tak wcześnie nad ranem...), nie odpowiada także... do 08:30... Jestem uratowany!!!

08:30. Uratowany? Jeszcze nie! Człowiek, który odbiera mój telefon mówi, że wyśle protest na policje... Chyba śnię!!!! List!!!! Straciłem swój (legendarny) spokój, eksplodowałem na telefonie... Nie proszę ich, nakazuję im, tak jakbym wydawał rozkaz, żeby dzialali dla mnie tak szybko jak to możliwe... Czuję, że mężczyzna zrozumiał, już się nie śmieje. Wreszcie znajduje kapitana policji w Berlinie, który mówi 'Wydaje mi się, że masz mały problem..???'. Mały problem... Streszczam mu całą sytuację, wtedy nie traci czasu, pyta o moje imię, wszystkie możliwe informacje i obiecuje zadzwonić za chwilę. Dzwonię do Przemka, sugeruję, czy nie miałby czasu by przyjechać do Fürstenwalde z Margo i Anubisem, szczeniakiem... Będę tu czekać i tu się spotykamy... Akceptuje i tu chcę im podziękować...

09:30. Francuski policjant oddzwania. Władze potwierdzają, że prawo jazdy jest prawdziwe... Kontaktuje się z niemiecką policją, by przyspieszyć procedurę, ale prawo jazdy jest właśnie w rękach ekspertów. Trzeba czekać...

11:00. Jestem w samochodzie, czekam, oficer zaprasza mnie na posterunek... Dostaję swoje prawo jazdy, bez jakichkolwiek przeprosin, jedynie słowa 'Wszystko jest OK'...

12:00. Przemek i Margo przyjeżdżaja do Fürstenwalde... Poznaję Anubis Wolfa i jego mamę Jolly. Podoba mi się wielkość i budowa tej dwójki... Jedziemy do pizzerii na lunch, rozmawiamy do 15:00... Mamy do siebie wiele pytań, głównie dotyczących CzW...

16:00. Wszystkie papiery są w porządku, jadą z powrotem do Polski, ja ruszam do Francji... Narazie! Mam nadzieję, że wkrótce się ponownie spotkamy, może na letnim obozie. Droga do domu jest długa, jestem na miejscu około 06:30 w sobotę rano...

07:30. Idę do łóżka na krótką drzemkę i wstaję o ... 17:30!!!! Czy ktoś tu jest ZMĘCZONY?

Koniec historii... Koniec? Jeszcze nie! Lokalna gazeta w Berlinie została poinformowana o mojej przygodzie i opublikowała artykuł w Taz Berlin (http://taz.de/) 25 stycznia, oraz w kolejnym numerze 25 stycznia.

Margo mówi, że jestem sławny w tej części Niemiec i tylko muszę poczekać na osobisty telefon od Schroeder! Poczekamy, zobaczymy!!!!

Philippe

Odpowiedzi